02 kwietnia 2022

Posiałam w tym roku kilkanaście odmian pomidorów, jak zwykle - różnych kształtów i kolorów. Teraz już w polskich sklepach widuje się te różne kolory i kształty, ale gdzie im tam do różnorodności mojej kolekcji!

Powschodziły pięknie i cieszą oko. Były nawet już raz hartowane na powietrzu, ale na razie zaprzestałam, bo zimno jest przeokropnie i boję się o tę wątłą zieleninkę. Powschodziły też różne sałaty na rozsadę i nowa trawa cytrynowa, bo zeszłorocznej zapomniałam wykopać przed zimą i obawiam się, że nic z niej już nie będzie.

Warzywnik, który będzie od tej wiosny w nieco innej lokalizacji, też jest już gotowy do obsiania. Teraz to naprawdę spory kawał, ale dzięki temu pomieszczę się ze wszystkim i skończy się kombinowanie z dodatkowymi poletkami pod pomidory i górkę dyniową.  Stary mi to przygotował po inżyniersku i wreszcie wszystkie grządki są równe we wszystkich wymiarach (2D i n.p.m.), co oznacza, że zdjęcie na geoportalu nie będzie już generatorem hańby i pogardy dla moich uzdolnień w dziedzinie nauk geodezyjnych. 

Zostało nam jeszcze uporządkowanie drewna w tym miejscu i ogólna kosmetyka. Ta część ogrodu jest od pewnego czasu moją ulubioną, tym bardziej, że od mijającego tygodnia muszę unikać wyglądania przez okna kuchni i jadalni. 

Ruszyła przebudowa i modernizacja drogi powiatowej, prowadzącej przez wieś, a prace zaczęto oczywiście od wyrżnięcia kilkuseltetnich lip, prawie wszystkich. Wystarczyły dwa dni robocze i gotowe. Jest goło, brzydko, paskudnie - cała wieś wygląda jak pustynia. Nie ma już ogromnej korony lipy, która widoczna była z okna kuchni nad naszą szopą, ani tych trzech, które widzieliśmy przez okno jadalni. Za to nagle w jadalni pojawiło się oślepiające światło, do którego trzeba się będzie jakoś przyzwyczaić. 

Co prawda jest alternatywny pomysł pozbycia się widoku z okna jadalni poprzez pozbycie się okna jadalni, a nawet i całej jadalni. No, ale o tym kiedy indziej, bo pomysł jest iście szalony.

Tego widoku - z sierpnia 2021 nie zobaczymy już nigdy.

Dziś nad dachem szopy jest goło i pusto.

Kiedy na drzewach pojawią się liście, będzie jeszcze gorzej, bo tym dobitniej uwidoczni się kontrast. Przepadł na zawsze krajobraz zapożyczony, który stanowiły te potężne korony lip.

A co na to powiedzą pszczoły?


4 komentarze:

  1. Bardzo szkoda Waszych pięknych lip. I co z tego, że okoliczne a nie własne? Na pewno Wasi sąsiedzi tez cierpią, że zrobiło się goło i niewesoło.
    Pi

    OdpowiedzUsuń
  2. Pi, to nie jest takie oczywiste - jedni cierpią, a inni się cieszą, bo im np. liście przeszkadzały. Poza tym, duże drzewa nie są lubiane, bo... za duże.
    Teraz przeczuwam eksplozję tujozy we wszystkich ogródkach.

    OdpowiedzUsuń
  3. czasem zmiana w krajobrazie zapożyczonym boli bardziej niż zmiana we własnym ogrodzie. Pamiętam, co było gdy zobaczyłam wycięte wszystkie wielkie sosny wokół cmentarza w naszej wsi. Zresztą bez powodu. Modernizacja-sracja.

    OdpowiedzUsuń
  4. I znowu dokonano masakry na wielkich pięknych drzewach. Strata nieodżałowana.

    OdpowiedzUsuń