JAK SIĘ ZACZĘŁO MOJE PUBLICZNE DZIERGANIE (archiwalne z 3, 4 i 8 czerwca 2019)
Wymyśliłam, że spróbuję rozkręcić w mojej gminie taką inicjatywę oddolną
, która co prawda znana jest na świecie od lat, ale w Polsce to raczej w
dużych ośrodkach miejskich, gdzie prężnie działają społeczności
robótkowe.
Wydarzenie nazywa się Światowy Dzień Dziergania w Miejscach Publicznych i odbywa się w drugą sobotę czerwca.
Zrobiłam pseudoplakacik, opracowałam tekst zagrzewający do boju i
puściłam w świat - na moim profilu fejsbukowym, na grupie sołectwa, na
stronie ośrodka kultury, przed którego siedzibą się spotkamy. Jeśli mi
się uda, jeśli zdążę, to chciałabym jeszcze podrukować informacje i
porozwieszać na wiejskich tablicach ogłoszeń w naszej gminie.
Teraz siedzę i zaczepiam na fejsbuku sołtysów z okolic, których namawiam
do rozpropagowania informacji. Prosiłam też o zamieszczenie notki na
stronach internetowych ośrodka kultury (już jest) i gminy (jeszcze nie
ma).
Ośrodek kultury obiecał dać nam stoliki i krzesełka, a grupa
społecznościowa, której jestem uczestniczką udzieliła wsparcia duchowego
i kazała siadać, dziergać, zrobić fotki i się pochwalić, nawet gdyby
nikt więcej oprócz mnie mnie przyszedł.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
"Zabierzmy druty, szydełka, igły, włóczki i hafty i spotkajmy się w sobotę 8 czerwca 2019!
Początek o godz. 12:00 (tu lokalizacja)
Przynieśmy nasze gotowe już dzieła, żeby pokazać je innym!
Poznajmy się i podzielmy swoją pasją, doświadczeniami i umiejętnościami!
Wyjdźmy z domu ze swoimi robótkami i podziergajmy razem!!!
Pokażmy, że takie rzeczy mogą się zdarzać nie tylko w wielkich miastach!!!"
Tak napisałam w ogłoszeniu i tu jest wszystko.
W necie od dawna istnieją i wciąż powstają nowe mniejsze i większe
społeczności, grupy fejsbukowe i fora tematyczne, w oparciu o wspólne
pasje. Są ci, którzy wielbią tęczę i nienawidzą tęczy, odchudzają się i
chcą przytyć, czytają kryminały, pielęgnują noworodka, chorują na
alergię czy chcą iść z bronią na wrogów ojczyzny.
Sama należę do kilku takich grup, w których aktywnie uczestniczę, a
znajomości z niektórymi osobami przeradzają się w bliskie więzi i
przenoszą do realnego życia..
Czy nie można tego zrobić w zwyczajnym życiu, na ulicy miasta czy wsi gminnej? Można i to się dzieje.
Pytanie jest - czy mnie się uda!
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Udało się i fajnie było!
Pojechałam z całą torbą różności - druty, szydełka, motki włóczki,
gotowe szale, chusty i skarpetki. Miałam też stojaczek na ogłoszenie,
które było rozpowszechniane przed wydarzeniem, żeby je postawić w
widocznym miejscu.
Przyszło pięć pań, z przewagą szydełkujących. Kilka z nas przywiozlo
swoje prace, a były tam różne różności na drutach, szydełkiem i hafty
richelieu, więc było co oglądać.
Zasiadłyśmy przy stołach na placyku obok ośrodka kultury, którego
dyrektor robił nam zdjęcia, a pani dyrektor gminnej biblioteki
przyniosła kawę i herbatę.
Pogoda dała posiedzieć trzy kwadranse, a potem burza nas przepędziła do
budynku, gdzie jeszcze z kwadransik zszedł na luźnych rozmowach na
stojąco i planowaniu przyszłości. A przyszłość to lipcowy festyn gminny w
pięknym piknikowym miejscu nad Łupawą, gdzie dostaniemy swój namiocik i
będziemy kontynuować.
Na koniec założyłam sobie kartę w naszej gminnej bibliotece i
wypożyczyłam książkę. Usłyszałam też, że jakbym chciała przeczytać jakąś
książkę, której nie mają, to żeby zgłosić - kupią. No raj, proszę
Państwa.
Dodam jeszcze, że tylko jedna z przybyłych pań podąża z dziewiarskim
duchem czasu - wiedziała, co to nowoczesne druty z wymiennymi żyłkami,
zna internetowe sklepy i robi w nich zakupy, korzysta z wzorów,
tutoriali i innych źródeł w sieci.
Pozostałe panie robótkują tak jak przed czterdziestu laty, tym samym
sprzętem i z włóczek, o których nawet nie wiedzą, co to są za włóczki - aaa, jakieś prute.
Na wieść, że coś można kupić w internecie reagują tak, jakby to było
jednoznaczne z kupowaniem na Marsie (ale jedna z pań zapisała długopisem
adres www sklepu, więc nie jest tak źle).
Zdziwienie wzbudził bambus jako surowiec dziewiarski i spodobał się
bardzo. Z zainteresowaniem oglądały też różne włóczki, które przywiozłam
do pokazania. Żałowały, że nie częściej są takie spotkania, ale
umówiłyśmy się, że przecież nikt nam nie zabrania i to tylko od nas
zależy.