No nie wiem, nie wiem... pod poprzednim postem tak żadnych komentarzy? A spodziewałam się lawiny ofert zakupu! Ale żarty na bok.
Kiedyś obiecałam napisać, jakie róże kupiłam do ogrodu tej jesieni, więc teraz nadrabiam i spełniam obietnicę.
Zakupy, jak
prawie zawsze (z nielicznymi wyjątkami), u pana Grzegorza Hyżego. Kupiłam tym razem siedem nowych róż, z tym że w sześciu odmianach, o których poniżej.
Marondo - już jedną taką miałam; ta nieduża rabatówka zdążyła w minionym sezonie zakwitnąć i zachwycić aksamitną, głęboką czerwienią swoich kwiatów, więc dokupiłam jej jeszcze dwie siostrzyczki.
Orienta Shila
- róża okrywowa, a właściwie nie całkiem róża, bo to mieszanka tzw. róży
perskiej Hultemii, druga w moim ogrodzie; mają jakiś urok te ich czerwone
plamki w głębi kwiatu, no więc się skusiłam.
Uetersens
Rozenprinzessin - to róża parkowa o dużych jasnoróżowych kwiatach. Jej dwie
siostrzane odmiany Rosarium
Uetersen i Uetersens Rosenkonigin rosną już u mnie od paru lat i tylko tej
trzeciej brakowało. Co ciekawe, wcześniej jakoś mi się ona zupełnie nie podobała, a potem się zmieniło; od pewnego czasu miałam ją zapisaną i zaplanowaną i
tylko czekałam, kiedy będzie dostępna w sprzedaży z gołym korzeniem.
Coral Lions Rose - rabatówka o wielu zaletach: ciepły kolor dużych, pachnących kwiatów, odpornych na ekstremalne warunki atmosferyczne, z certyfikatem ADR. Dostała paradne miejsce na słonecznej rabacie pod oknem łazienki, a zachwyciłam się nią podczas oglądania jednego z filmików, które Grzegorz Hyży nagrywa o sprzedawanych przez siebie odmianach.
Lemon Fizz - od paru lat miałam ją w notatkach, brałam pod uwagę i wreszcie kupiłam; rabatówka o słonecznym, kolorze kwiatów o rozwichrzonych płatkach, z certyfikatem ADR
Stuttgardia - wyższa rabatówka, wybrana według klucza "żółta żółtość".
Co do rozmieszczenia i aranżacji zakupów, to powstały dwie nowe różane grupy. Pierwszą z nich, pod oknem łazienki utworzą te trzy ostatnie odmiany, będzie więc ogniście i pachnąco. Druga grupa będzie (już jest, ale wiadomo, że teraz to smutne gołe patyczki) pod platanem, przy ścieżce do kurnika. Rosła tam moja pierwsza mieszanka Hultemii, dostała więc do towarzystwa drugą i trzy aksamitnie czerwone Marondo.
Jedyną w tych zakupach różę parkową posadziłam niedaleko tylnego wyjścia z domu, koło grupy tubylczych róż francuskich. Będziemy ja podziwiać z okien sypialni, a także pijąc kawę i jedząc obiady przy stoliku z maszyny do szycia.
Żal widoku na pola, który zastąpia domy i podwórka. Azyl nie będzie już azylem.
OdpowiedzUsuńKochana, my nie bardzo będziemy mieć widok na te część i nad tym pracujemy już od lat. Tam mamy ogrodzenie ze zwykłej siatki leśnej, przerośnięte żywym płotem wierzbowym, z gałązek, które się ukorzeniły i są już bardzo gęste. Zresztą, uwierz mi, że z drugiej strony (czyli patrząc na wieś) są teraz znacznie gorsze widoki.
OdpowiedzUsuńZresztą, to o czym piszesz, to jest tylko widok na nasze małe poletko. Ale dookoła mamy wielkie pola uprawne i kompleks lasów i ten widok pozostanie.
OdpowiedzUsuńMałgoś, gdyby mi tylko starczyło odwagi, to ja bym sprzedała te wszystkie nieruchome włości będące w moim posiadaniu i zbudowałabym sobie małą chatkę pod brzozami w Starej D. :)
OdpowiedzUsuńZuziu... czekam, zapraszam!
OdpowiedzUsuń