Niestety, nic się nie dało ponegocjować, punkcja była i dostałam też skierowanie na trzeci zastrzyk izotopowy. Na razie się nie umawiam, muszę pomyśleć, przespać się z tym najpierw. Po przyjeździe do domu zastosowałam jednak nowy protokół postępowania, bo skoro zawsze po punkcji leżę, a noga mi puchnie, to może spróbujemy odwrotnie.
Łaziłam więc po ogrodzie, przycinałam kolejne róże, przy okazji je odchwaszczając i przygotowując do rozsypania nawozu. Umyłam też lustra i okienka w domku ogrodowym na terenie warzywnika i powiesiłam tam sobie (wkrętarką!) nowy wieszaczek, który wcześniej wisiał w domu, więc go stamtąd ukradłam. Również wkrętarką poodkręcałam wkręty tam gdzie trzymały one kiedyś brzegi siatki wolierki od góry, a była ona przymocowana do ściany chatki gęsto na całym obwodzie, bo wszystko musiało być szczelne i dokładnie zabezpieczone, żeby koty (i inne potwory) nie przelazły do piskląt.
A dziś raniutko nakręciłam nowy filmik o warzywniku in progress.
Bardzo mnie cieszą te filmiki i wspaniałe jest to, że mogę sobie tak łazić, gadać, pokazywać różne rzeczy, a potem publikuję - najpierw w trybie ukrytym - i robię korektę. Wycinam jakieś usterki lub dłużyzny, a dopiero wtedy publikuję filmik w trybie publicznym i jestem zachwycona faktem, że umiem to zrobić! Zwłaszcza, że często już w trakcie tego gadania wiem, co będzie do wycięcia.Wczoraj pierwszy raz wystawiłam do werandowania rozsadę pomidorów. Siewki są jeszcze malutkie i dość nierówno wschodzą, ale już się pokazują pierwsze liście właściwe.
Wczoraj też znalazłam w ogrodzie pierwszego w tym sezonie kreta unicestwionego przez Gucia, tak więc wiosnę można uznać za otwartą.