21 maja 2022

Jak może pamiętają czytelnicy starego bloga, w czerwcu 2019 postanowiłam wyjść z mroku z moimi drutami i zorganizowałam w gminnej wsi przy tamtejszym ośrodku kultury publiczne dzierganie pod chmurką z okazji Światowego Dnia tegoż. Potem zaczęły się te moje zajęcia dziewiarskie, które prowadziłam przez trzy lata, a teraz wymyśliłam coś jeszcze innego. Nawiązałam ostatnio współpracę z pewną kawiarnią w Słupsku i w letnie miesiące będą się tam odbywały wtorkowe spotkania robótkowe przy kawie. Mam nadzieję, że zainteresuję więcej osób, bo w końcu miasto niegdyś wojewódzkie, to co innego niż wieś gminna. Zobaczymy.

Tymczasem ja sama dziergam mniej, bo ból rąk, a nawet ramion, barków i łopatek mówi mi, że przegięłam w grudniu i styczniu. Na szczęście teraz jest ta pora roku, że mogę dużo czasu spędzać na powietrzu, gdzie ogrodowej roboty jest huk, a zresztą wieczory są i tak za krótkie, żeby solidnie zagłębić się w jakąś poważną robótkę.

Spadł wreszcie długo wyczekiwany deszcz i podlewa moje spragnione roślinki. Posadziłam dziś fasolę tyczkową wokół fasolnika, który przejęliśmy po poprzednikach wraz z kupnem tego domu. Jest to słup zakończony metalowymi oczkami, przez które przechodzą tyczki tworzące wigwam. Fajnie to wygląda, zwłaszcza, kiedy już fasola urośnie i powypełnia wszystkie przestrzenie konstrukcji. W tym roku Stary musiał powymieniać wszystkie drewniane elementy, bo te stare już się zużyły, choć i tak wytrzymały długo, bo aż dwanaście lat. Tegoroczny fasolnik nie wymagał natomiast kopania dołu na żyzną ziemię, bo gotowy dół już czekał w maliniaku - po przesadzeniu dębu, który wysiał się tam parę lat temu, a niedawno dostał nową miejscówkę.

Ponieważ kury (które mają dostęp do maliniaka jako dodatkowego wybiegu) niezdrowo się interesują świeżą ziemią i nie obchodzi je, czy posadzona fasola jest mi jakoś specjalnie potrzebna, to młode sadzonki muszą być zabezpieczone solidną siatką zawiniętą wokół konstrukcji. A gdyby ktoś pytał, dlaczego nie sadzę tej fasoli poza maliniakiem, to otóż dlatego, że w każdym innym miejscu strąki fasoli kradną psy, ściągając przy tym z konstrukcji całe długaśne pędy i odrywając je przy okazji. Tak, że tak - niełatwo się tu wyżywić.

1 komentarz: