Jak się już tutaj bezczelnie chwaliłam, mam około stu siedemdziesięciu róż (choć w zasadzie, gdyby liczyć pojedyncze krzewy, to znacznie więcej, bo na przykład zarośla rugosy z siewu lub tubylczej galliki traktuję jako pojedyncze sztuki, a przecież jest ich tam po kilkanaście/kilkadziesiąt). Rugosa tworząca zarośla w pobliżu studni ma zresztą ciekawy rodowód, bo wysiewałam ją z nasionek, kradzionych własnoręcznie z owocujących egzemplarzy pod pewnym sklepem w Słupsku.
Postanowiłam, że na tym blogasku pokażę Wam w tym roku te z nich, które najbardziej mnie zachwycają, które skradły moje serce.
Dziś róża nieoczywista Rosa paulli (syn.: Rosa rugosa repens alba, Paulii, Repens Alba, Rosa paulii Rehder, Rosa X paulii). Może być traktowana jako okrywowa lub pnąca, a jest to międzygatunkowa krzyżówka róży pomarszczonej (Rosa rugosa) z różą polną (Rosa arvensis).
Pędy są mocno kolczaste, dobrze rozgałęzione o rocznych przyrostach do dwóch metrów. Ma liście typowe dla rugosy - błyszczące i ciemne, a śnieżnobiałe pojedyncze (pięciopłatkowe) i pachnące kwiaty wyglądają jak gwiazdy o wydłużonych płatkach.
Jest to róża, która nie powtarza kwitnienia, ale kwitnie bardzo obficie, u mnie - ścieląc się po ziemi.
Mam ją od 2019 roku, kupiłam w Rosaplant Kamili Szlązkiewicz.
Pisze o niej również Pan Marian Sołtys, który określa jej kwiaty jako "niezbyt urodziwe", z czym zupełnie się nie zgadzam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz