POŻEGNANIE Z PRACĄ ZAWODOWĄ (archiwalna z 30 sierpnia 2019):
...a tymczasem wyszłam z mojej kariery zawodowej i to nie, że wyszłam i zaraz wracam, tylko wyszłam i tyle mnie widzieli.
Kiedy rok temu odchodziłam na urlop, wiedziałam już, że tam nie wrócę,
ale dałam sobie jeszcze czas na poukładanie wszystkiego w głowie,
pospisywanie wszystkich "za" i "przeciw" i przekonanie się, co oznacza
całoroczne siedzenie w domu, w TYM domu. Bilans nie pozostawiał
wątpliwości.
Na pożegnanie przygotowałam sobie przemówienie - kilka zdań, które lęgły
mi się w głowie, które dawno już miałam poukładane i tylko je spisałam
na kilka dni przed. Zawarłam tam wszystko, co chciałam powiedzieć,
wszystko co mi leżało na sercu i na wątrobie i zaakcentowałam też to, co
zabolało i co podcięło mi nogi i sprawiło, że nie chciałam już więcej
nawet przebywać w tym budynku.
Okazało się, że chyba wyraziłam to, co wiele osób też by chciało
powiedzieć, co wiele osób myśli i czuje, ale nie mówi. No w każdym razie
nie mówi na głos.
Dostałam od koleżeństwa bardzo burzliwe i długie oklaski, widziałam
wzruszenie na twarzach i nawet łzy, a po południu i w następnych dniach
napłynęło wiele informacji (bezpośrednich i telefonicznych) z
podziękowaniami za to co i jak powiedziałam, z gratulacjami za odwagę i
dyplomację. I że to, co powiedziałam było ważne i że oni też się kiedyś
odważą.
Jestem z siebie dumna, że dałam radę to wszystko przeczytać w miarę
spokojnym głosem i teraz mam poczucie spełnienia i zamknięcia tego
rozdziału, a to dla mnie ważne, bo nie znoszę zostawiania za sobą
niepodomykanych spraw.
Stary był tam ze mną jako wsparcie i siedział pod drzwiami na ławeczce i
wszystko słyszał, a nawet był zdziwiony, że ja potrafię przemawiać
takim donośnym głosem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz