W maliniaku ulokowaliśmy też stelaż na fasolę, która już wyrasta ponad siatkowy płotek i wkrótce utworzy na konstrukcji zielony wigwam. Fasola musi być zaaresztowana w maliniaku, żeby strąków nie kradły nam psy, a ogrodzona jest tą zieloną siatką, żeby z kolei nie dewastowały jej kury. Oto więc ciąg dalszy lawirowania pomiędzy gatunkami, żeby wyjść na swoje.
W malinach rośnie dużo pokrzyw, które częściowo zjadamy na świeżo i suszymy na zimowe herbatki, a w wielkiej beczce produkujemy też z nich gnojówkę na potrzeby ogrodu. Ale potem, gdy już zawiązują kwiatostany, trzeba je wyrywać, zwłaszcza, że w tym czasie maliny wypuszczają młode pędy, na których w przyszłym roku będą owoce. Odchwaszczać trzeba ostrożnie, bo te młody pędy są bardzo kruche i łatwo je uszkodzić.
Wczoraj był ten dzień, kiedy to rzuciłam się w pokrzywy - z długimi rękawami, w leginsach i gumiakach. Wyrwałam też sporo innego zielska, w tym wrotyczu i śliwkowych samosiejek, ale pokrzywy zdecydowanie tu rządzą. Dwie godziny mi to zajęło i byłam już naprawdę zmęczona i poparzona solidnie, mimo tych zabezpieczeń. Nie wyrwałam wszystkiego, bo został mi jeszcze taki spory zwarty kawałek, ale nie wiem, czy go nie zostawię ku chwale ekologii, zwłaszcza, że akurat tam niespecjalnie są jakieś maliny.
Przy okazji natknęłam się na oprząd z małymi gąsieniczkami i myślę, że to motylowe przedszkole, bo czytałam kiedyś, że takie pokrzywowe siedlisko to miejsce ich rozmnażania. Mam i ja!
Czarne, lśniące i rogate (nawet ładne... chyba) - oczywiście mają też swój filmik. Czy ktoś wie, co to za motylki będą?
U nasz na wsi to z takich robali wyłażą rusałki pawik :)
OdpowiedzUsuńto ja Zuzia
UsuńTo u nas chyba też!
OdpowiedzUsuńJeszcze rusałka pokrzywnik.
OdpowiedzUsuń