17 czerwca 2022

Nasz tzw. maliniak, to spory ogrodzony prostokąt, który jednym (kilkunastometrowym) bokiem przylega do wybiegu dla kur i dzięki temu mają one dodatkowy zielony teren, dostępny po zdjęciu prowizorycznej niby-furteczki, ukrytej w zaroślach. Ostatnimi czasy (a nawet już pewnie od ponad roku) furteczka jest zdjęta all the time, ale wkrótce trzeba ją będzie założyć na jakieś dwa tygodnie, bo nadchodzi pora owocowania malin.
 
 
W ubiegłym roku kury zeżarły nam sporą część owoców. Bardzo je lubią (tak jak wszystkie czerwone owoce), korzystają więc ochoczo z przygiętych malinowych pędów, a jak jest za wysoko, to podskakują i też dają radę.

W maliniaku ulokowaliśmy też stelaż na fasolę, która już wyrasta ponad siatkowy płotek i wkrótce utworzy na konstrukcji zielony wigwam. Fasola musi być zaaresztowana w maliniaku, żeby strąków nie kradły nam psy, a ogrodzona jest tą zieloną siatką, żeby z kolei nie dewastowały jej kury. Oto więc ciąg dalszy lawirowania pomiędzy gatunkami, żeby wyjść na swoje.


W malinach rośnie dużo pokrzyw, które częściowo zjadamy na świeżo i suszymy na zimowe herbatki, a w wielkiej beczce produkujemy też z nich gnojówkę na potrzeby ogrodu. Ale potem, gdy już zawiązują kwiatostany, trzeba je wyrywać, zwłaszcza, że w tym czasie maliny wypuszczają młode pędy, na których w przyszłym roku będą owoce. Odchwaszczać trzeba ostrożnie, bo te młody pędy są bardzo kruche i łatwo je uszkodzić. 

Wczoraj był ten dzień, kiedy to rzuciłam się w pokrzywy - z długimi rękawami, w leginsach i gumiakach. Wyrwałam też sporo innego zielska, w tym wrotyczu i śliwkowych samosiejek, ale pokrzywy zdecydowanie tu rządzą. Dwie godziny mi to zajęło i byłam już naprawdę zmęczona i poparzona solidnie, mimo tych zabezpieczeń. Nie wyrwałam wszystkiego, bo został mi jeszcze taki spory zwarty kawałek, ale nie wiem, czy go nie zostawię ku chwale ekologii, zwłaszcza, że akurat tam niespecjalnie są jakieś maliny.

Przy okazji natknęłam się na oprząd z małymi gąsieniczkami i myślę, że to motylowe przedszkole, bo czytałam kiedyś, że takie pokrzywowe siedlisko to miejsce ich rozmnażania.  Mam i ja!

Czarne, lśniące i rogate (nawet ładne... chyba) - oczywiście mają też swój filmik. Czy ktoś wie, co to za motylki będą?

4 komentarze: