09 sierpnia 2022

Mam w tym roku takie piękne pomidory! Zaczęły się dość późno, bo w ostatnim tygodniu lipca, ale od tej pory zebrałam już około jedenastu kilogramów. No i nigdzie dookoła nie ma tego lata na polach ziemniaków, wiec złowroga ZZ na razie jeszcze się nie pojawiła i miejmy nadzieję, że tak zostanie.

Od kilku lat sadzę pomidory pod folią w doniczkach z odciętym dnem, więc choć wyglądają, jakby rosły w doniczkach, to jest to tylko ułuda. Doniczkowa otoczka służy temu, żeby woda i nawozy z podlewania nie rozłaziły się po całym foliaku, tylko trafiały bezpośrednio do korzeni beneficjenta.

Co kilka dni zrywam te owoce, które już się w widoczny sposób przebarwiły i zanoszę je do domu, gdzie dojrzewają w ciągu kilku dni. Najpierw jednak zawsze je ważę i zapisuję wynik w kalendarzu, bo lubię wiedzieć pod koniec sezonu, ilu kilogramów się dochowałam. To jest dla mnie motywujące i pokazuje, że ta praca naprawdę przynosi efekty. 

Zrywanie lekko przebarwionych owoców pobudza kolejne pomidory na krzakach do szybszego dojrzewania, a że Pomorze Środkowe to nie Toskania, więc sprytna i chytra na pomidory ogrodniczka musi się uciekać do takich podstępów.

Mam w tym roku całkiem nową odmianę Amethyst Jewel, wysianą z nasionek z takiego jednego późnego pomidora, którego wysępiłam od Kubi w ubiegłym roku. Zabrałam go prosto z Jej foliaka, a że był już solidnie nadgryziony przez ślimaki, to nawet nie spróbowałam, jak smakuje. Głupio mi było tak dojadać po ślimakach, ale zaintrygował mnie ten kolor i postanowiłam zaryzykować. Włożyłam go w domu do szafki i kiedy porządnie dojrzał, wydłubałam do suszenia nasionka. Odmiana zawiązała sporo pięknych i - jak się okazało - smacznych owoców, które, gdy dojrzewają, wybarwiają się od góry na różowo. 

Z nowości mam jeszcze żółte okrągłe pomidory, które prawie przez okrągły rok można kupić w Biedronce pod nazwą "pomidor polski żółty mięsisty", czy coś w tym rodzaju. Smakowały mi, więc powydłubywałam nasionka i wysiałam. Również jest bardzo plenny, ale smaku tych moich jeszcze na razie nie sprawdziłam.

Nie będę tu pisać o różnicy w smaku między pomidorami z własnej uprawy, a tymi ze sklepu, bo to się w ogóle nie da porównać. 

Bardzo dbam o moje pomidorowe krzaczki, codziennie ich doglądam, oskubuje nadmiarowe liście i wyrywam wilki, oglądam, czy nie mają żadnych chorobowych zmian. O tej porze wszystkie krzaki mam już ogłowione, żeby nie rosły wyżej, a zdołały wyżywić do października wszystkie już zawiązane owoce.

Wciąż czekam na pomidory z gruntu, bo w stosunku do tych spod osłony mają chyba ze dwa tygodnie opóźnienia. No, ale prawie na wszystkich krzaczkach są owoce, więc i one kiedyś wreszcie zaczną łapać kolor. Tymczasem pod folią "produkcja" odbywa się w trybie ciągłym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz