04 lipca 2023

Wczoraj, zgodnie z obliczeniami, zaczęły się od rana wykluwać pisklęta. Ile ich jest, jeszcze nie wiem, ale widziałam chyba sześć jednocześnie, więc gdyby wszystko z nimi było w porządku, tu byłoby super. Do pełnego oglądu sytuacji trzeba czekać, aż kwoka wstanie, bo na razie ona je trzyma pod sobą i nic nie widać. Ile razy ja tam wczoraj byłam w kurniku - to doprawdy sama już nie wiem. 

Jak tylko ujrzałam te małe łebki wystające spod piersi kwoki, to poszłam do kuchni, przygotować dla nich żarcie. Pośpiechu nie było, bo w pierwszej dobie pisklęta nie przyjmują jeszcze nowego pokarmu, bo są wciąż "zasilane" substancjami odżywczymi z żółtka, z dotychczasowego życia wewnątrzskorupkowego. 

Zakupowo przygotowałam się już wcześniej, więc przystąpiłam do mieszania. Kasza manna, drobna kaszka jęczmienna, płatki owsiane, kasza jaglana, bułka tarta, mąka krupczatka, vibovit i kawa zbożowa palona - oto składniki home-made suchej karmy dla piskląt. Do tego jajka ugotowane na twardo i starte na tarce oraz codziennie świeża siekana zieleninka (krwawnik, pietruszka, szczypiorek, pokrzywa). Zrobiłam tego suchego wielki pojemnik, żeby było na jakiś czas, teraz tylko musimy pamiętać o kupowaniu jajek. Kiedyś już wkręciliśmy się w taka spiralę, że gotowaliśmy pisklętom jajka od naszych kur i doszło do sytuacji obiegu zamkniętego, kiedy to pisklęta zjadały wszystkie jajka znoszone przez kury dorosłe i zostaliśmy prawie bez jajek. Wtedy szybko sobie przypomniałam, że przecież jajka dla piskląt można kupować w sklepie. Tak to jest, jak miastowe się biorą za hodowlę drobiu! 

Stary urządził dla kwoki z maluchami plac zabaw, czyli posprzątał wczoraj w wolierce oraz przeprowadził renowację podłoża i montaż urządzeń zabawowych, bo dzisiaj pewnie już będą tam dreptać. Przydałaby mi się dla nich porządna skrzynka drewniana na owoce, taka starego typu, z deseczek, bo stare są już bardzo zniszczone - muszę zapytać w sklepie. Wstawię im też takie spore drewniane naczynie niewiadomej nazwy (coś jakby maślnica, ale nie całkiem), które położone płasko będzie fajnym miejscem do "wchodzenia do" i "wskakiwania na". Do tej pory wisiało na ścianie kurnika jako dekoracja (z tym że wątpliwa, bo malowana we wzory kaszubskie, których nie lubię i bardzo mnie gryzą w oczy. Na słońcu i deszczu wzory wyblakły i gryzą już mniej, a maluchy będą miały porządne drewniane urządzenie wspinaczkowe.

Na razie nie mają jeszcze otwartych drzwiczek do wolierki, bo jest zimno i pochmurno, ale jak chcą, to mogą dreptać w tym swoim pokoiku, gdzie wstawiliśmy już paproszki do jedzenia i wodę.

Oczywiście są już pierwsze filmiki, więc proszę obserwować i pilnować, bo będą kolejne.

Na razie - najsilniejsze (najstarsze) dwa maluchy pokazują się światu! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz