22 grudnia 2023

Był czas, kiedy cieszyłam się, że chyba uniknę drugiego zabiegu, ale teraz coraz częściej myślę, że jednak się nie uda. Dyskomfort w dole podkolanowym wciąż dokucza i nie chce zniknąć, choć uporczywie wsmarowuję w całe kolano specyfiki zalecone przez ortopedę. Zwłaszcza wieczorami, albo kiedy w ciągu dnia wstaję po dłuższym bezruchu, to kolano nie od razu chce działać. 

Wśród zaleconych specyfików są preparaty z żywokostu i znajoma farmaceutka poleciła mi jedną maść, podobno niezłą. Kiedy kończyła się zawartość tubki, poszłam po następną, a tam pokazano mi jeszcze inną, więc wzięłam obydwie, zwłaszcza że ta nowa miała w nazwie "forte" i przynajmniej podany skład. W domu otwieram i co ja widzę? Biała. Biała maść żywokostowa. Skład przyzwoity, bo parafina, gliceryna i wyciąg olejowy z korzenia dziurawca, ale cóż z tego.

Widział kto korzeń żywokostu? Czarny jest, do jasnej cholery i do preparatów używa się korzeni ze skórką, a więc preparaty te nie mogą być białe. Pomyślałam, poczytałam i zadecydowałam, że sama se zrobię. 

Dwa lata temu dostałam od znajomych sześć sadzonek żywokostu w malutkich doniczkach, a było to w sierpniu i postawiłam wtedy te sadzonki w cieniu przy studni. Czasem podlewałam, ale bliżej jesieni zapomniałam na śmierć i myślałam nawet, że szlag je trafił, skoro zostały przy tej studni na całą zimę. Jednak wiosną we wszystkich doniczkach pokazała się młoda zieleninka, więc czym prędzej wygospodarowałam dla nich mały zagonek w pobliżu kranu w tylnym ogrodzie, żeby mieć go na oku i podlewać, bo żywokost lubi podmokłe tereny (i dlatego też u nas go nie ma). 

Ponieważ wyczytałam, że żywokost kopie się od listopada do wiosny, to wzięłam wczoraj szpadel i poszłam. Serce mi krwawiło, że pozbędę się 1/6 moich zasobów, ale decyzja zapadła, gdyż kolano potrzebne. 

Chodziło mi o szybkie uzyskanie preparatu, więc zrobiłam go metodą przyśpieszoną, bo nie miałam czasu czekać paru tygodni, aż wyciągi naciągną, a maceraty się przemacerują. 

Najpierw posegregowałam korzonki. Drobne sianko odrzuciłam, a te paluszkowate kawałki (kruche i łamliwe, a po przełamaniu białe) przeznaczyłam do dalszej obróbki.

Długo płukałam je z piasku i innych śmieci, a trafiła się nawet mała dżdżowniczka. Po odcieknięciu wody połamałam je trochę, a potem zblendowałam, ale nie dałam rady uzyskać gładkiej konsystencji, bo ze względu na zawarte w składzie saponiny całość szybko zrobiła się śliska i glutowata i nie chciała się już dalej rozdrabniać. Wyszła mi więc masa o dość ziarnistej strukturze i najpierw dodałam do niej ze dwie łyżki gliceryny, a potem tyleż (lub trochę więcej) wódki i dokładnie wymieszałam. Potem rozmiękczyłam w kąpieli wodnej całą tę kupną białą maść i dodałam ją do mojego żywokostu jako podłoże, poprawiające smarowność. Pomieszałam jeszcze trochę, a potem dodałam spory chlust oleju świętojańskiego własnej produkcji (czyli maceratu olejowego ze szczytów pędów kwiatostanowych dziurawca na oliwie Extra virgin). Zostawiłam do ostygnięcia i poszłam spać. 

Rano zastałam w miseczce dość gęstą masę, która wyglądała zupełnie jak farsz grzybowy do uszek i tym samym wpisała się w klimat nadchodzących świąt. A zielarka w mojej osobie stwierdzając, że jakby za gęste, wlała znów trochę tego dziurawcowego maceratu i wszystko razem wymieszała, podgrzewając na kąpieli wodnej.


Następnie zrobiłam urządzenie laboratoryjne z gazy rozpiętej na miseczce za pomocą gumki recepturki, którą to konstrukcję ustawiłam znów na kąpieli wodnej, a na gazę wyłożyłam całą moją czarną papkę i słuchałam z upodobaniem, jak frakcja ciekła spływa do miseczki.

Uzyskany oleisty płyn wlałam do opakowania macierzystego po oszukańczej maści. Zastygło, wygląda fajnie, pachnie cudnie. Używam. 

To co zostało na filtrze z gazy, zalałam ponownie wódką, której do towarzystwa wlałam nawet jeszcze trochę spirytusu. Stoi, naciąga i będzie do dalszych czarodziejskich działań.

Wszystkie inspiracje czerpałam z fejsbukowej grupy "Ziolowe bractwo", ale z tym dziurawcem, to już sama zapajacowałam. 

2 komentarze:

  1. Zawsze fascynowało mnie samodzielne wytwarzanie maści, olejków i kosmetyków ziołowych. Może spróbuję kiedyś. Niech pomaga Ci najlepiej!

    OdpowiedzUsuń