24 marca 2025

Ponieważ kot biblioteczny nie wzbudził entuzjazmu ludności wyrażonego w komentarzach, to niniejszym przechodzimy do dnia powszedniego w Gospodarstwie wczesną wiosną. 

Po pierwsze na południowym oknie wschodzą pięknie pomidorki i to wszystkie 23 odmiany, chociaż nierówno i niektóre ze sporym opóźnieniem. Fajnie powschodziły w foliaku sałaty i rzodkiewki i posiałam też w wielodoniczkach groszek cukrowy (mimo jego nazwy, bo od cukru trzymam się z daleka od lat).

Całą parą idą przygotowania, których finałem będzie montaż grządek podwyższonych oraz wypełnienie ich treścią. W dostosowanie terenu po kurzym wybiegu włożyliśmy ogrom pracy, a jeszcze mnóstwo roboty zostało, ale teraz już nie wygląda to wszystko jak były kurnik, tylko wreszcie jak przyszły warzywnik. Wkrótce będzie nowy filmik, bo zagnieździłam się już nawet po swojemu w domku ogrodnika i czas to wreszcie uwiecznić.

Mój mąż, oprócz tego, że działa mi na nerwy od czterdziestu  siedmiu lat (ale gwoli sprawiedliwości, muszę dodać, że nie cały czas z równym nasileniem), to jest człowiekiem upierdliwie dokładnym w wykonywaniu różnych Prac Herkulesa, teraz więc robi ścianki tych grządek warzywnych z takim zaangażowaniem, jakby miały przetrwać trzysta lat, w tym katastrofę nuklearną, klimatyczną i wypalanie traw na terenie całej gminy. Konstrukcja powstaje z desek odzyskowych (no raczej!) po rozbiórce północnej dobudówki, a oto etapy:

W tym roku będą zamontowane tylko trzy grządki, a potem się zobaczy. Orientacyjny rysunek wygląda tak:

Do wypełnienia grządek mamy na stryszku byłego kurnika słomę, mamy też glinę z demontażu ściany wewnątrz domu, mamy biomasę (choćby z wiosennego czyszczenia rabat) oraz tekturowe kartony. No i w sobotę przyjechała jeszcze przyczepka ziemi kompostowej, która również wypełni te grządki (zdjęcia nietenteges, bo pstrykane przez okno).

Dodam, że to już jest ta pora roku, że nie da się wyjść do ogrodu i nie ugrzęznąć w robocie na parę godzin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz