No, proszę Państwa, jest półmetek, a jak dożyję końca - będzie notka. Bierzemy udział w ośmiodniowych letnich warsztatach jogi u naszego Nauczyciela, codziennie dwa wyjazdy do Lęborka - na 9:00, a potem na 17:00 - łącznie pięć godzin praktyki dziennie.
Nie ma czasu ani siły na cokolwiek więcej, a przecież są obowiązki domowo-ogrodowe, a psy tylko nas żegnają i witają w trybie naprzemiennym i od tego wariactwa to dziś Gucio spał na poduszce, przyciśnięty do mojej głowy, choć normalnie, to raczej lokuje się w strefie nóg.
Zwierzęta tęsknią i kochają najpiękniej.
Dzień dobry.
OdpowiedzUsuńCiekawe z tą jogą. Moja Szanowna Małżonka też zapałała entuzjazmem do tej formy ruchu. I są tego efekty. 😃
A wierność istot nieludzkich jest nienaruszalna. Oby tęskniły jak najmniej.
Ps. Witam się po 3 latach. Znalazłem Panią. 👋
O matko, bardzo się cieszę, witam ponownie i nie jestem żadną Panią przecież! Czy mogę Cię kojarzyć? Czyżby Markotny?...
OdpowiedzUsuńStrasznie mi było przykro, że tak nagle mój blog zniknął i nawet nie miałam jak się pożegnać ze stałym gronem Czytelników, żeby zostawić ślady do nowego miejsca...
Tak, to ja. Pisałem jako Markotny Makaron ;) Myślałem, że przez tę wojnę blog nie będzie miał kontynuacji. A tu proszę niespodziewana niespodzianka.
OdpowiedzUsuńSuper, cieszę się! A czy zaległości nadrobione, czy też opcja "na bieżąco"?
OdpowiedzUsuńI tak, i tak. Kompletne nieuporządkowanie, ale staram się układać zdarzenia w linearną całość. ;) MM
UsuńJakie miłe odnalezienie i piękne pseudo, fonetycznie pasujące do Autorki :-)
OdpowiedzUsuń