18 lipca 2024

Mamy teraz w gospodarstwie 5 nieużytków, czyli miejsc rozgrzebanych i wymagających dokończenia i ogarnięcia.

Pierwszym nieużytkiem jest plac budowy przy domu, gdzie od miesiąca już trwa stopklatka. Około 22 czerwca (jak podpowiada data na plikach zdjęciowych) Stary rzucił się tam z narzędziami i wykonał odkrywkę. Z badań mu wyszło, że jest do rozebrania warstwa cegieł, pod którą przez całą długość "podestu" ciągną się dwie ławy betonowe, a pomiędzy nimi jest taka jakby piaskownica, którą po prostu wypełni się podłożem i posadzi rośliny. W ten sposób sam się niejako określił zarys przyszłej rabaty i chodnika technicznego. 

Wszystkie rośliny na rabatę tylko czekają na wrzesień, a i kokoryczek nie musimy kupować, bo dostaliśmy je od sąsiadki sołtyski, która właśnie miała zamiar je wyrzucać. W ramach pozbywania się starych nawyków, zostały posadzone tymczasowo w byłej wolierce - wybiegu dla kurcząt. 

Porzucanie starych nawyków nie jest takie proste, bo jeszcze wiele razy bywa tak, że kiedy bezmyślnie zerknę z okna sypialni w stronę kurnika  i widzę otwartą furtkę, to od razu mi gula podchodzi do gardła, że ktoś z nas tej furtki nie zamknął przez nieuwagę i kurki są w niebezpieczeństwie. Ten wybieg to nieużytek drugi - powoli zarasta i staje się dżunglą nie do przebycia, a opróżniony i wysprzątany kurniczek, wygląda trochę przytulnie, a trochę upiornie.

Podobno, jak mówi Główny Inżynier Pokładowy, wkroczymy na ten nieużytek jesienią po opadnięciu liści. Chyba trzeba będzie kupić maczetę. 

Nieużytek trzeci to maliniak i on jest najłatwiejszy do ogarnięcia, a zarazem najpilniejszy, bo utraciłam ostatnio dostęp do wigwamu fasolowego. Ciepłe i deszczowe dni sprawiły, że przepięknie porosły młode maliny, które będą owocowały w przyszłym roku, a i pokrzywy znów dały czadu, więc muszę się tam wybrać w jakimś przyzwoitym stroju (żeby nogi, co są zawsze odkryte, były jednak zakryte, plus do tego rękawice i jednak jakieś rękawy) i zrobić trochę porządku.

Nieużytek czwarty to wciąż to, co za płotem, czyli działki Zuzi i bachorów. Odzyskaliśmy stamtąd jeszcze resztki drewna opałowego, ale wciąż nie wszystko jest zwiezione. Popaliliśmy też na miejscu to co się do odzysku nie nadawało, czyli sterty cienkiego drobnego chruściku. Teraz trzeba by się przejść i zrobić ostateczny przegląd, czy nic nigdzie nie zostało - przed ewentualnym skoszeniem całości. A zostało na pewno, choć jak się spojrzy pobieżnie, to nie widać, bo trawa i zioła porosły już wysoko.

Piątym nieużytkiem jest górny apartament, wciąż "w produkcji", bo ściany i sufit nie są wykończone i włóknina ociepleniowa do rozmieszczenia nad sufitem - jak leżała w belach, tak leży. Trzeba też zabezpieczyć deski podłogowe tego nowo ułożonego kawałka. Górna łazienka też by już chciała, żeby jej rozłożyć na podłodze tę kupioną wiele tygodni temu wykładzinę.

Liczę na to, że jak Stary to przeczyta, to się złapie za głowę, potem za narzędzia i... ruszy znów z jakimś czynem!

2 komentarze:

  1. hehehe..... "Liczę na to, że jak Stary to przeczyta,..." - trzymam kciuki!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Akurat. Przeczytał, ale projekt robi, więc to nie jest dobry czas na cokolwiek innego...

    OdpowiedzUsuń