12 czerwca 2023

Rosa trzy kolejne noce spędziła na gnieździe i dłużej już nie mogę jej przeciągać, a w tym czasie udało mi się uzbierać tylko siedem jajek do wysiadywania. Niestety - tylko trzy są od zielononóżek, ale mam nadzieję, że dziś będzie jeszcze choć jedno. Wieczorem podłożymy jej już te właściwe jajeczka, na których będzie siedziała trzy tygodnie. Na razie siedzi na malutkich jajkach od młodych zielononóżek, a one nie nadają się do takich zadań specjalnych. Wieczorem trzeba będzie ją zdjąć delikatnie z gniazda i w tym czasie zrobić podmianę - skrzynkę z nową słomą i nowymi jajeczkami. A może sama zejdzie, bo wczoraj miała od 18:30 godzinną przerwę, a może nawet troszkę dłuższą - już myślałam, że zrezygnowała z tego wysiadywania.

Jajka do wysiadywania muszę oznakować, bo to tego gniazda inne kury nadal będą znosić jajeczka i musimy przecież móc rozróżnić - które są nasze, a które kwoki. Jak już się porządnie "rozsiedzi", to oddzielimy ją od reszty stadka, będzie miała swój własny wybieg w wolierce, w której też będą się wychowywały pisklęta.

No, już ja się tego lata nie ruszę na żadne wyjazdy i to z powodów wielopiętrowych - tych przyziemnych i tych sentymentalno-romantycznych. 

Chcemy natomiast zapisać się na sierpniowe warsztaty pogłębionej praktyki jogi, jak rok temu i to będą nasze wczasy, inwestycja w siebie, przyjemność i wyzwanie jednocześnie.

Remont jest w toku. Stary tkwi w etapie instalacji, ale powstało też już pudło przyszłej łazienki, która będzie ulokowana pod skosem dachowym. Będzie to właściwie tylko toaleta, ale dość duża i pełniąca również funkcję toru komunikacyjnego dla naszych kotów, które nadal (z powodu Gucia) są obrażone, ale jakby trochę mniej. 

Oto wnęka łazienki przed weekendem i dziś - widać tu jej długość i szerokość.

Ja natomiast ciągam meble tam i z powrotem i urządzam sobie w dużym pokoju prawdziwy dziewiarski kącik. Po zimie na tymczasie (w sypialnianym kącie), mam wreszcie możliwość złapania wiatru w żagle. Właściwie już się zagnieździłam, zostało mi zagospodarowanie fragmentu ściany (i tu myślę o tapecie) oraz wymiana tekstyliów kocykowo-narzutowych i zmiana koloru komody z włóczkami. Mam też pomysł na dekorację, z inspiracji jednej z dziewczyn na grupie dziewiarskiej, gdzie poprosiłam o pokazanie różnych dziewiarskich pokoików i kącików.

Będzie też trzeba kupić dywan do jadalni, bo już widać, że teraz jest on konieczny, a na razie jadalnia wygląda, jak płyta lotniska. Szukam w sieci i znalazłam różne fajne dywany o niefajnych cenach, więc poszukiwania trwają i mam nadzieję na przesunięcie parametrów w taki sposób, by nie stracić na fajności, a zyskać na cenie.

W ogrodzie susza, ale i pora kwitnienia róż i pełnia kwitnienia naszej ogromniastej robinii akacjowej.


Z moją ewentualną pracą od września na razie cisza, a korciłoby mnie już wiedzieć to i owo (i czy W OGÓLE), bo ja jestem Osobą Lubiącą Mieć Plany.

4 komentarze:

  1. A dlaczego dywan konieczny? Robinia wygląda bosko, a pachnie z pewnością nieziemsko.

    OdpowiedzUsuń
  2. No łyso jest jakoś i stół wisi jakby w powietrzu... a robinia taktaktak!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha, też ostatnio szukałam dywanów. I żeby nie był z polipropylenu tylko z czegoś naturalnego. Zdecydowanie te fajne mają bardzo niefajne ceny.
    Daria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takich wcale nie biorę pod uwagę i nawet nie jest mi przykro z tego powodu. Był czas przywyknąć, że pewne rzeczy nie należą do mojego świata, wiec fajnie, że mogę pooglądać i pomacać!

      Usuń