31 lipca 2023

Jakoś słabo z pisaniem, choć nie dlatego, że nie ma o czym, tylko jakoś tak. Kolano od wtorkowej wizyty kontrolnej u ortopedy wreszcie zaczęło się poprawiać i przestało boleć i puchnąć, a to po tym jak pan doktor upuścił mi cztery strzykawki płynu z dwóch wkłuć i przyładował w staw kolanowy blokadę ze sterydu. Upuszczony płyn był żółty i siuśkowaty i zadziwił mnie swoim wyglądem oraz objętością. 

Przez ten czas byłam w kontakcie z naszym nauczycielem jogi i na bieżąco przesyłałam mu raporty ortopedyczne, a wczoraj zapadła decyzja - mam przyjeżdżać na warsztaty, jak było planowane, a on mi będzie dostosowywał praktykę. Takiej rehabilitacji nie mogłabym sobie wyśnić. No i rano pojechaliśmy pierwszy raz - zaczęło się i będzie trwać do soboty, od dziś do piątku dwie godziny rano i dwie po południu, a sobota to jedna dłuższa sesja na zakończenie. Razem z nami jeździ Młoda, która specjalnie zaplanowała w tym czasie przyjazd do rodziców.

Kwoka porzuciła dziś opiekę nad małymi, a więc nie są już dziećmi. Ubarwienie mają od sasa do lasa i nie ma dwóch takich samych. No i niestety - są chyba trzy kogutki, a może i cztery. Jeden z kogutków będzie chyba bardzo oryginalny, bo ma jaśniuteńką główkę i bardzo pstrokato wybarwioną ciemną resztę. Młodzież kurza całe dnie spędza już z innymi kurami na ogólnym dużym wybiegu, a ja rozmyślam, jak długo jeszcze, bo coraz bardziej mi to wszystko działa na nerwy. Najpierw się martw, człowieku, że nie chce żadna wysiadywać jajek. Potem się martw człowieku, że siedzi, ale czy nie zejdzie przedwcześnie? Albo czy jajek nie przeziębi? A czy wszystkie zapłodnione? A czy któreś nie zamarło i pęknie i bakterie wydostaną się z niego i zainfekują pozostałe zarodki? A czy jak już się wyklują, to wszystkie zdrowe się wyklują? A jak zdrowe, to czy się któreś nie rozchoruje, nie zgubi, kot go nie zeżre? A czy paproszki im będą dobrze służyć, a skąd tu wziąć do mieszanki vibovit bezsmakowy? Kiedyś jeszcze byłam taką idiotką, że gotowałam kurczętom jajka zniesione przez nasze kury, a więc dla nas już ich brakowało; teraz im kupuję w Biedronce. 
Tak więc dojrzewam, dojrzewam i w końcu pęknę. 
Bo przecież z tego kurnika byłby świetny domek ogrodniczki, a na wybiegu - piękny ogrodzony ogród warzywny, do którego nie wchodziłyby psy i nie wyżerałyby truskawek ani marchewki. I blisko domu.

A wczoraj była u nas w odwiedzinach przyszywana wnuczka, z której wyrosła już fajowa mała kobitka.

4 komentarze:

  1. Rozumiem twoje rozterki i zmartwienia dotyczące kurek, chociaż zawsze z przyjemnością czytam i oglądam co tam w kurniku słychać. Z pewnością każda Twoja decyzja dotycząca hodowli drobiu będzie tą najwłaściwszą.

    A focia z przyszywaną wnusią i czworonogami jest po prostu śliczna <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję! Tylko co wtedy będzie z moim kanałem na yt, który ma w nazwie te kury???

    OdpowiedzUsuń
  3. No z tym kolanem to faktycznie, nie wiedziałam, że to ma takie długie konsekwencje. Mam nadzieję, że joga pomoże i rekonwalescencja będzie szybsza

    OdpowiedzUsuń
  4. Weszłam w drugi miesiąc z tym kolanem i teraz czekam na powrót ortopedy z urlopu. Jest lepiej, ale strasznie powoli to idzie.

    OdpowiedzUsuń