12 grudnia 2023

Narobiło się znów trochę zaległości, bo po miesiącu zastoju wróciłam do pracy i wróciłam na jogę, a także staram się wracać do spacerów z psami, żeby Gucio mógł się wyszaleć na polach ornych. Wszystko to pochłania czas, a do tego dochodzą jeszcze sprawy sołeckie oraz sporadyczne ekscesy towarzyskie i w sumie gonię w piętkę. Oczywiście wieczorami wciąż dziergam na drutach, ale już nie tak szaleńczo i wyczynowo, bo muszę oszczędzać bark, by utrzymać go w bólu do wytrzymania, znaczy - takiego, który nie wyrywa mnie w nocy ze snu. Mam teraz na drutach kilka projektów naraz - dwie merynosowe czapki prezentowe, szalik z jedwabnej burety i kordonkowy obrus, który postanowiłam zakończyć wcześniej, omijając kilka rzędów ażuru, bo nie mam już siły do tego tysiąca oczek w jednym okrążeniu. Obrus chyba zostanie docelowo abażurem na lampę.

Na jodze jest jako tako, bo kolano nie wróciło jeszcze do pełnych zakresów, zwłaszcza w zgięciu, a poza tym kondycyjnie jestem dętka po tych miesiącach ruchu w minimalnej dawce. To się teraz mści. No ale powolutku, krok po kroczku, sprawność jest coraz lepsza i to pokazuje, że jednak warto cierpliwie nad nią pracować.

Na chacie malowanie kuchni, które, choć wreszcie ruszyło, to ślimaczy się z powodu braku czasu robotnika remontowego, który przecież nie tylko na tym etacie pracuje. Przedzieram się czasem przez rozwieszone foliowe firanki w celu sporządzenia dla nas paszy bieżącej, ale nie jest łatwo.

Tak, tak, należę oczywiście do grona subskrybentów kanału sejmowego na YT i oglądam i słucham prawie non stop. Marszałek nigdy nie był moim ulubieńcem, ale teraz jestem dla niego pełna podziwu i szacunku, bo radzi sobie świetnie i z lekkością - zarówno z całą tą proceduralną sferą, jak i z chamstwem i buractwem wiadomo czyim. Jak napisałam wczoraj na fejsie, naprawdę cieszę się, że dożyłam tej chwili. 

Wezwanie, by ***** ***  traci niniejszym swój sens, bo zrobiliśmy to właśnie.

5 komentarzy:

  1. "tysiąc oczek w jednym okrążeniu" robi wrażenie!
    Nie dośc kolana to jeszcze bark? Może tylko nadwyręzony od robót ręcznych zwanych niesłusznie pieszczotliwie - robótkami. Zdrowiej Mam!
    Fajnie, że znajdujesz czas na wietrzenie Gucia . Młody psiak - wyobrażam sobie ile musi miec energii :-)
    Aura parszywa, więc spacery po mokrych polach wymagają hartu ducha i ciała ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bark to historia długotrwała i przewlekła, a z pewnością powiązana z dzierganiem. Wszystko trzeba robić z umiarem, jak się nie miało umiaru, to się cierpi. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Śmiechłam sobie w pracy, kiedy usłyszałam w Sejmie Pana Marszałka:" Panie pośle Ozdoba, pan się wyraźnie męczy. Niech pan przy okazji nie męczy i nas".

    OdpowiedzUsuń
  4. Aha, melduję, że czapki są noszone. Ja innej od początku sezonu czapkowego nie założyłam. Jest ciepła i nie plaskaci mi fryzury.

    OdpowiedzUsuń
  5. To największa przyjemność dla mnie jako wytfurczyni :)

    OdpowiedzUsuń