24 marca 2022

Będę tu jednak pisać, bo już wiem, że nawet jeśli stary blog powstanie z martwych, to trzeba się będzie stamtąd ewakuować.

Części moich Czytelników podałam już link do tego nowego miejsca, ale nie wszystkim, a i nie do wszystkich jestem w stanie dotrzeć. I jak ich tu teraz odnaleźć? 

Ostatnią notkę na starym blogu dodałam w feralny poniedziałek rano i nawet parę osób zdążyło ją przeczytać przed awarią. Dzięki pomocy Młodej odzyskałam kopię html strony z kilkoma najnowszymi notkami, ale tej ostatniej (poniedziałkowej) tam nie ma, więc jakoś to tak było, że najpierw została zapisana, a potem jednak zniknęła. W oddzielnym folderze na kompie archiwizuję wszystkie fotki, które przez te lata dodawałam do notek, no przynajmniej ich lwią część - są tam więc i te z ostatniego poniedziałkowego wpisu. W tym poście pokażę je znów i spróbuję nafaszerować utraconą treścią.

Jeśli uda mi się odzyskać stare wpisy, to będę je tu chciała przekopiować, bo inaczej przepadnie w nicości szesnaście lat mojego bajdurzenia. Zdjęcia archiwizowałam, ale wpisów już nie.

 

W utraconej notce napisałam, że wiosna. Że nasze zielononóżki się ładniej niosą (czasem dwie naraz),

i że przy okazji wizyty Młodego pojechaliśmy w odwiedziny i widziałam w końcu małą Małgosię, dla której jestem samozwańczą ciotkobabką.

Pokazałam też kocyk, ciepły i miękki jak chmurka, który udziergałam dla Małgosi i został jej on przekazany tuż po wyjściu ze szpitala (w trybie powieszenia na furtce i powiadomienia telefonicznego).

 

A na koniec było jeszcze słoneczne (z wielu względów) zdjęcie ze spaceru z Młodą podczas jej lutowego pobytu.

Było też o reorganizacji warzywnika, ale ponieważ zemdlałam już właśnie z przejęcia i wysiłku, to na pierwszy raz wystarczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz