Trzeba przyznać, że ten sezon jest dobry dla lilaków. Mamy trzy okazałe tubylcze kępy, które zasłużyły na to, by je tu dziś pokazać światu.
Kępa pierwsza - przystudzienna.
Kępa druga - za pergolą z różami pnącymi, w dolnej granicy działki.
Kępa trzecia - przydomowa.
No i jeszcze dwa odmianowe, które rosną w kurzym wybiegu - ten biały to Mme Lemoine, a drugi, ciemny o wielkich kwiatach nazywa się po rusku, więc muszę mu nadać jakieś nowe imię.
To nie koniec, bo jest jeszcze kilka, ale zostały one w tym roku poprzesadzane, więc zbytnio się kwieciem nie popisały. No, ale nie takie mają teraz zadanie.
Wszystkie są na razie wciąż w niepełnym rozkwicie, a że jest dość chłodno, to będą pewnie kwitły jeszcze długo. Pachną przecudownie!
I jeszcze, w nawiązaniu do poprzedniej notki - oto jak wygląda dlugaśny zagon z pomidorami i cukiniami, wyściółkowany świeżymi pokrzywami.
Studnia i przydomowy - każde bzowe siedzisko piękne na swój sposób :-)
OdpowiedzUsuńW tym roku wyjątkowo pysznie się pokryły kwieciem i mają jeszcze dużo paków, co daje nadzieję na długie kwitnienie. Zwłaszcza, że jest dość zimno.
OdpowiedzUsuń