Nie mogę sprawdzić, co dalej będzie z pogodą. Nie mogę sobie włączyć filmu ani posłuchać radia, podcastu czy audiobooka, bo do tego wszystkiego potrzebny jest internet.
Było gorzej, bo przez całą noc nie mieliśmy prądu, a rano również i wody. Wróciły około 9:00, ale za to przepadła sieć.
Oględziny w ogrodzie wykazały niezbyt dotkliwe zniszczenia: roztrzaskana śliwka w kurniku, rozerwana folia na drzwiach foliaka i zrzucone trzy rynny z daszku wiatki na narzędzia. Wichura strąciła też potężny konar renety, który stanowił zwieńczenie portalu w naszej ogrodowej ceglanej ruince.
Jest jeszcze jedna zmiana - nie u nas, ale stanowiąca część naszego widoku z okien i od razu zauważalna. Potężny świerk u sąsiada, ale tuż za naszym ogrodzeniem, który był do wczoraj pionowy i prosty, teraz w widoczny sposób odchylił się od pionu i z pewnością może to być początek jego końca.
Pisane o godz. 17.00.
17:35 wrócił
internet, zniknęły halibuty i komunikaty, że „brak sieci”.
Można więc zasiąść z drutami przy jakimś netfliksowym czymś.
(jak mnie wpieniają te czcionki tu na tym blogu, to weźcie trzymajcie mnie, bo nie wyczymie)
Nieźle było. Gratuluję hartu ducha :-)
OdpowiedzUsuńJuż tak kiedyś było, chyba w Sylwestra i pamiętałam, że wtedy był zasięg w polu naszym spacerowym, co odkryliśmy przypadkiem na spacerku z psami.
OdpowiedzUsuńTeraz więc poszłam celowo w to miejsce i sytuacja się powtórzyła, mogłam przynajmniej podzwonić tu i ówdzie, że żyjemy.