18 lutego 2023

Mieliśmy w nocy kolejną wichurę nad północną Polską i być może jeszcze gdzieś, ale tego się teraz nie dowiem, bo nie mam jak sprawdzić. Nie ma sieci komórkowej, nie ma sieci internetowej. Nikt nie może do nas zadzwonić ani my do nikogo i to samo dotyczy również smsów. Messenger też nie działa, a na fb od pięciu godzin jako pierwsze widzę kotlety z halibuta i sera, które choć z pewnością są smaczne to i tak post się nie otworzy, żeby poznać szczegóły przepisu.
Nie mogę sprawdzić, co dalej będzie z pogodą. Nie mogę sobie włączyć filmu ani posłuchać radia, podcastu czy audiobooka, bo do tego wszystkiego potrzebny jest internet.
Było gorzej, bo przez całą noc nie mieliśmy prądu, a rano również i wody. Wróciły około 9:00, ale za to przepadła sieć.
Oględziny w ogrodzie wykazały niezbyt dotkliwe zniszczenia: roztrzaskana śliwka w kurniku, rozerwana folia na drzwiach foliaka i zrzucone trzy rynny z daszku wiatki na narzędzia. Wichura strąciła też potężny konar renety, który stanowił zwieńczenie portalu w naszej ogrodowej ceglanej ruince. 

Jest jeszcze jedna zmiana - nie u nas, ale stanowiąca część naszego widoku z okien i od razu zauważalna. Potężny świerk u sąsiada, ale tuż za naszym ogrodzeniem, który był do wczoraj pionowy i prosty, teraz w widoczny sposób odchylił się od pionu i z pewnością może to być początek jego końca. 


Pisane o godz. 17.00. 
17:35 wrócił internet, zniknęły halibuty i komunikaty, że „brak sieci”. Można więc zasiąść z drutami przy jakimś netfliksowym czymś.


(jak mnie wpieniają te czcionki tu na tym blogu, to weźcie trzymajcie mnie, bo nie wyczymie)

2 komentarze:

  1. Nieźle było. Gratuluję hartu ducha :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już tak kiedyś było, chyba w Sylwestra i pamiętałam, że wtedy był zasięg w polu naszym spacerowym, co odkryliśmy przypadkiem na spacerku z psami.
    Teraz więc poszłam celowo w to miejsce i sytuacja się powtórzyła, mogłam przynajmniej podzwonić tu i ówdzie, że żyjemy.

    OdpowiedzUsuń