03 marca 2025

Minęły ferie i Stary wrócił do roboty, a nie odpoczął on w te ferie, powiadam wam, tylko grzebał się i grzebał z tą łazienką, no ale tak to jest, jak się samemu tworzy światy i wkomponowuje je w istniejący całokształt. Właściwie to tylko sam nie ścinał w lesie drzew na deski, z których zrobił tę obudowę, ale kolejne etapy, to już oczywiście sam i tymi rencami, no i obudowa jest już prawie zrobiona. Zostały jeszcze tylko różne wykończenia i jak ja znam możliwości Starego, to mogą one zostać już na wsze czasy. No ale jest pomalowane i posprzątane, a co najważniejsze - łazience przywrócono funkcje. 

Kot Lucyna po wielu dniach odzyskała wreszcie swoją sofkę koło prysznica, gdzie sypia całodobowo, nie zważając na ruchy ludności tam i z powrotem. Miała biedna sądne dni - łaziła po kątach i nie wiedziała, gdzie ma się podziać, więc kiedy posprzątałam wreszcie trochę i mogłam już zanieść ją na sofkę, to po prostu tam została. Przez pierwsze chwile rozglądała się ciekawie i z niedowierzaniem, jakby myślała, że stał się cud, bo już straciła nadzieję, że odzyska swoje miejsce na ziemi z widokiem na zasłonę prysznicową. Dla uczczenia tego faktu, po kilku godzinach złożyła nam pod prysznicem ofiarę w postaci odgryzionej głowy nornicy.

Ja natomiast robiłam w tygodniu sprzątanie ogrodu po zimie, codziennie chociaż jakiś kawałeczek, ze szczególnym naciskiem na nowy warzywnik. Chciałam nakręcić tam kolejny filmik, ale czekam choć na trochę światła, bo poprzedni tydzień był cały jak ohydna bura szmata. I jeszcze w piątek dobił mnie ortopeda, odsysając mi znowu z kolana 5 strzykawek choć ja sama dałabym się zabić, że nic tam nie znajdzie.

Idzie więc światło i idzie wiosna, ale najpierw jednak zaczęło piździć, jak to na Pomorzu. Jako że czekam na wiatr, co rozgoni ciemne skłębione zasłony, to pewnie właśnie dlatego dziś wyszło słońce, tylko że ten czas spędziłam w pracy. Nadchodzący tydzień obiecuje jednak jakieś jasne dni i niech ja tylko chwycę za kamerę.

A, zapomniałabym: posadziłam w foliaku czerwoną i żółtą dymkę na szczypiorek, a od jutra będę siać do wielodoniczek różne sałaty na rozsadę.

2 komentarze:

  1. Oczywiście, że w notce najważniejsza(y?) jest kot Lucyna i jej/jego powrót właściwe miejsce na ziemi :-) Fotka pokazuje piękne wnętrze, jakości katalogowej ale o wiele ładniejsze. Pozdrówki i realizacji planów ogrodowych życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojojoj, katalogowej? No poniosło Cię :)

    OdpowiedzUsuń