Pogoda wariuje jak to w marcu, bo mieliśmy już w miniony weekend prawdziwe lato, z krótkimi rękawami nawet, a dziś rano powitałam dzień starożytną inwokacją ocurva!, bo za oknami było biało.
Łazienkowa zabudowa wanny nie została dokończona, ponieważ Stary zasiadł do projektu będącego częścią wielkiej inwestycji miejskiej i reszta musi czekać. A tu jeszcze po drodze nie wiadomo jak, wpadł do kibelka koszyczek z kostkami zapachowymi i nie dał się wyjąć, a wręcz przeciwnie i była obawa, że utracimy drożność. No ale chyba poleciał.
Muszę się pochwalić, że dużo prac udało nam się już zrobić w przyszłym warzywniku, włącznie z tym, że Młoda przepuściła przez rębarkę gałęzie z odmładzania jaśminowca i naprodukowała cennej biomasy. Strrasznie już lubię ten kawałek ogrodu i te zmiany które tam następują i myślę, że będzie tam pięknie! Wystartujemy chyba z trzema grządkami warzywnymi na początek no i niestety - teraz to one będą priorytetem, a nie jakaś tam wanna w łazience, nie oszukujmy się. Najważniejsze, że pomocników nie brakuje!
Posiałam już pomidory, korzystając z dni korzystnych według kalendarza biodynamicznego, no i teraz czekam aż powschodzą w sypialni na szafie, bo musza mieć ciepło. W foliaku posiałam też sałaty, rzodkiewkę i cebulę, wszystkie w kilku odmianach.
Wystroiłam też pieski na wiosnę, bo zamówiłam dla nich długą sześciometrową smycz i dwie obroże do kompletu. Były one szyte na zamówienie i mogłam sobie wybrać taśmę z nadrukiem sublimacyjnym (cokolwiek to znaczy!) z wielu fajnych wzorów, więc była zabawa.
Już jest pięknie, a będzie jeszcze piękniej. Niech no tylko wszystko się zazieleni,zakwitnie😊
OdpowiedzUsuńNo, wiadomo! A teraz, choć tak zimno, z dnia na dzień pęcznieją pączki na drzewach...
OdpowiedzUsuń