Jak zwykle niedziela u nas to grzech i praca w Gospodarstwie. Mimo, że pogoda jest ostatnio ustawicznie deszczowa, to przedpołudnie było piękne i udało nam się porobić to i owo. Stary przesadził miskanta-olbrzyma (Miscanthus giganteus od ADR) i rozdzielił go na cztery części. Trzy z nich przeniósł za lawendę, a jedną zostawił na rabacie trawiastej pomiędzy czereśniami.
Ja natomiast zajęłam się pomalowaniem nowych/starych drzwi wejściowych i efekt jest moim zdaniem - przepiękny!
Wkrótce (i to szybko!) muszę zrobić trzy filmiki z miejsc ulubionych. Te miejsca to jest to, co nowe, pozytywne, co cieszy i angażuje moje siły fizyczne i mentalne czyli po prostu rodzynki wydłubane z życia - pokurnikowy ogród warzywny, rabata porozbiórkowa i pomidorlandia. A muszę się z tym pospieszyć, bo zaczynają WRESZCIE rozkwitać róże!
A będzie blogowa dokumentacja różanych kwitnień ?
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak!
OdpowiedzUsuńO, to czekam z niecierpliwością. Drzwi prezentują się bardzo solidnie, kolor elewacji też super, żałuję trochę, że nie wybrałam kiedyś podobnego.
OdpowiedzUsuńBardzo jestem zadowolona z tego koloru, zwłaszcza, że poprzedni, który wybieraliśmy w seriach negocjacji małżeńskich i wybrałam go właściwie JA, był okropny! Na szczęście chodziło tylko o jedną elewację, tę z drewnianym szczytem i można było się wycofać, a przynajmniej nie brnąć w to dalej. Teraz też były negocjacje, ale kolor wybrał Stary.
UsuńKapitalnie prezentują się drzwi na tej ścianie.
OdpowiedzUsuńGood job Malgosiu. A i miskanty świetnie wyglądają w nowym miejscu😊
Czy to Ty, Tereniu? Dziękuję bardzo!
Usuń😘
OdpowiedzUsuń