To było i minęło, ale tak właśnie się zaczęła moja współpraca z ośrodkiem kultury naszej gminy, który zaproponował mi prowadzenie zajęć dziewiarskich. Przez te trzy lata raz w tygodniu spotykałam się z grupką pań dziergających i było nas najwięcej osiem, ale czasem trzy czy cztery obecne na zajęciach. Porobiłyśmy wspólnie trochę projektów, panie poznały nowe techniki i narzędzia i zrobiły krok do przodu. Trochę im uchyliłam to okienko do nowoczesnego dziewiarskiego świata i one to wiedzą i doceniają. Beze mnie nie dałyby sobie rady tak wyniuchać różne rzeczy i miejsca w sieci, bo nie każda umie dostatecznie posługiwać się komputerem, a już zwłaszcza internetem. Nie umiałyby też skorzystać ze źródeł po angielsku i rosyjsku, a dostęp do nich zwiększa zasoby wielokrotnie. Choć po rosyjsku, to mam teraz obrzydzenie.
Formuła tych spotkań popadła ostatnio w swojego rodzaju stagnację i muszę się głęboko zastanowić, czy ja dalej tego chcę. No ale to pytanie będzie musiało znaleźć odpowiedź dopiero od października.
Tymczasem mamy przerwę wakacyjną i na ten czas wymyśliłam coś innego - otwarte wtorkowe spotkania robótkowe w pewnej kawiarni. Jeżdżą tam ze mną te same panie, ale dołączyły też nowe i odbyły się już trzy takie spotkania, a szefowa kawiarni od razu na start dała nam dziesięcioprocentową zniżkę.
A ja sama dziergam teraz bawełniany obrus - robiony na drutach od środka ku brzegom. Jest to misterna pajęczynka w kolorze ni to beżowym, ni to różowym i będzie dekoracją stolika w sypialni. Zostały mi tylko dwa okrążenia i mam nadzieje skończyć ten obrus dzisiaj, ale to nie jest takie oczywiste, bo każde z tych okrążeń ma ponad siedemset oczek!
Jest piękny :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Musze przyznać, że jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuńPiękny.
OdpowiedzUsuń