17 lipca 2022

I tak to jest z tymi kurami, że kupiliśmy je niby sześciotygodniowe, bo niby już wtedy widać płeć i miały być same kurki, ale już wkrótce okazało się, że jeden jest ewidentnie chłopcem, co widać najwcześniej po kolorze (i za chwile również po rozmiarach) grzebienia oraz po ciemnych plamach na upierzeniu piersi. - No dobra - myślimy sobie - jeden kogutek, no niech będzie... wiadomo, że ryzyko zawsze jest.

No ale jeśli po kolejnym tygodniu okazuje się, że najmniejsza, najdrobniejsza i najbardziej zasraniutka kurka zaczyna wybarwiać grzebień na czerwono, zamiast na kremowożółto, to już nie jest śmieszne. Osiem na dziesięć, jeśli wszystkie przeżyją i dotrwają do wieku dorosłego, a te znów wątpliwości pojawiły się, ponieważ jedna z kurek ma dziwną sylwetkę - jakby opuszczoną i z głową wciśniętą w ramiona, a to nigdy nie wróży dobrze. No cóż - możemy tylko obserwować i dokładać wszelkich starań, żeby im tu u nas było dobrze i mieć cierpliwość, ach, cierpliwość bez granic.

Tymczasem wczoraj zebrałam i od razu zakisiłam pierwsze ogórki. Zerwałam też dwie malutkie cukinie, a do śniadania mieliśmy dziś świeżą młodą cebulkę prosto z grządki - ach, jaka była pyszna! I jest już też pierwszy wybarwiony pomidorek - jak co roku Cytrynek groniasty, który dla mnie jest najsmaczniejsza odmianą ever.

Myślę teraz o wysiewie tego, co w lipcu wysiać można, czyli wszelkiego zielonego zielska sałatowo-szpinakowego, któremu posłuży skracający się dzień.

2 komentarze:

  1. Czyli nawalił nie tylko ojciec sprzedawcy ale i syn? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już mnie oni wkurzają, powiem Ci. Bo znów będę musiała komuś wtrynić te koguty, może do stada a może na rosół.

    OdpowiedzUsuń