Dwa lata temu wylądowałam na SORze i to był początek mojego trzytygodniowego pobytu w szpitalu. Podejrzewana początkowo o historie udarowe znalazłam się na neurologii, a tam do zaburzeń widzenia stopniowo dołączały się jeszcze inne dolegliwości. Diagnozowano mnie długo i dokładnie, jak również bezskutecznie, a siódmego dnia pobytu zarażono mnie covidem i wywalono na oddział izolacyjny, bo był to szczyt pandemii i w słupskim szpitalu funkcjonowały pełną parą dwa takie oddziały.
Wydarzenia tamtych dni opisywałam w starym blogu, ale akurat te archiwa się nie zachowały. Jakoś mnie w tych dniach bierze chęć, żeby znów to wszystko opisać, tę całą moja historię choroby, która o mało mnie nie zabiła. Czy mi się będzie chciało - oto jest pytanie.
Tymczasem znów zajrzałam do szczątkowo zachowanych archiwów starego bloga i na przykład z 2010 roku ocalało tylko te pięć wpisów na tle intensywnej jajecznicy.
Piękne te zapisy z 2010. Jaka szkoda, że ownlog przepadł.
OdpowiedzUsuńNiestety, już nie wierzę w jego zmartwychwstanie. Żal.
OdpowiedzUsuńDziękuję za przypomnienie tych noteczek. :*
OdpowiedzUsuńO, kochana moja!
OdpowiedzUsuń