15 grudnia 2022

Jest zima, taka prawdziwa, ze sporym śniegiem i solidnym mrozem. Podobno już we wtorek wszystko spłynie i przepadnie, więc warto uwiecznić ogrodowe widoczki z pierwszych śnieżnych dni.

Ponieważ bardzo nie lubię jak cokolwiek się marnuje, to postanowiłam wykorzystać zimową aurę i zaprząc ją do realizacji własnych celów. Otóż wykorzystuję śnieg do produkcji endorfin i powiem Wam, że działa bez pudła.

Codziennie rano, po porannej kawie wypitej w łóżku, wstaję i idę do łazienki po ręcznik. Przynoszę go do sieni i rzucam na podłogę tuż przy wyjściu, po czym otwieram drzwi i szybko wybiegam boso w śnieg. Przedwczoraj był pierwszy raz; dobiegłam tylko do ścieżki prowadzącej do kurnika i zaraz z powrotem do domu. Wczoraj  pobiegłam troszkę dalej, bo okrążyłam platana przy kurnikowej furtce, a po godzinie operację powtórzyłam i dobiegłam już tym razem do leszczyn i z powrotem. Dziś też było dwa razy, za każdym razem do leszczyn. A psy siedzą w sieni i patrzą na mnie, jak na wariatkę.

Jestem ubrana tylko w szlafrok, wybiegam i zostawiam otwarte drzwi, żeby na powrocie wszystko przebiegało sprawnie i bez niepotrzebnych czynności, czyli - wpadam do sieni i stopami wchodzę od razu na ten leżący tam ręcznik. 

Pierwszego dnia wzięłam ze sobą smartfona i włączyłam kamerę, więc powstał rozpaczliwy filmik z machania nogami w śniegu. Chciałam to uwiecznić, gdyby mi się udało, choć szczerze mówiąc, nie bardzo w to wierzyłam. Wrzuciłam potem ten filmik na swój kanał i w ciągu niecałej doby uzyskał on ponad 900 odsłon. Te zasięgi i algorytmy nie przestają mnie zadziwiać - no kto ogląda takie bzdury?

Oto wspomniane arcydzieło sztuki filmowej

A swoją drogą, czy wśród tutejszych czytelników jest ktoś, kto potrafi sprawić, by ten mój blog wyświetlał się w wyszukiwarkach? Piszę go już w końcu prawie dziewięć miesięcy, a on jakby całkiem nie istniał.

2 komentarze: