10 października 2023

Jestem nerwowa na ostatniej prostej przed wyborami i tak samo się boję, jak i mam nadzieję, że wreszcie powróci normalność i ten świat, w którym można mieć w dupie polityków i nie interesować się nimi, tak jak to było kiedyś. 

Jest październik, a więc choróbsko mnie dopadło, ale mam nadzieję, że tylko takie zwykłe, a nie jakieś bógwico. Jestem jednak do jutra na zwolnieniu i jeszcze przede mną wizyta kontrolna u pani doktor, ale już chyba w piątek pojadę już do pracy. Pojutrze ortopeda i obieramy kierunek - artroskopia kolana.

W domu powraca stabilizacja na linii psy - koty, a mianowicie Lucyna powróciła do spania w łazience prawie od razu, kiedy zaczęliśmy palić w piecu; włącza się wtedy podłogówka i potem prawie do rana w łazience jest miło i ciepło. Gucio wczoraj był bardzo podekscytowany, przybiegał co chwila na skargę: mamo.mamo.mamo weź coś zrób, bo ona tu leży! Szybko jednak zrozumiał, że jeśli ktoś tu rządzi w tym układzie, to nie jest to na pewno on i teraz wpada tylko od czasu do czasu do łazienki i spogląda na śpiącego BEZCZELNIE kota. Poliże go też czasem w ucho lub dotknie delikatnie i widać, że przepełnia go szczęście, a ja tu widzę budzącą się wielką miłość.

W tym tygodniu zawisły też już wreszcie na górze kaloryfery i... działają! Musieliśmy kupić nową pompę, bo ta stara po trzynastu latach służby pracowała już dość głośno, a w dodatku z jej trzech biegów działał już tylko jeden. Stary wszystko zrobił sam: przeciągnął instalacje do górnego pokoju, przełożył kaloryfery z likwidowanej części budynku na górę, wymienił pompę. I wszystko działa, a kaloryfery grzeją, choć nie tak od razu, bo przecież teraz system musi tłoczyć wodę do góry, a kiedyś miał na płasko. No ale teraz przynajmniej wszystko robił najprawdziwszy inżynier, a nie banda kretynów, którzy rurkę grzewczą ułożyli pod podłogą, a także pod warstwą izolacji poziomej - jakże się więc miał grzać ten kaloryfer w ostatnim pokoju, do jasnej cholery! 

Fajna jest ta nowa kuchnia i wcale nie jest mała. No i jest tam ciepło! Ściany oczywiście wciąż nie ma, ale kwiaty już można stawiać, a na tym małym stoliku, pożyczonym z ogrodu, śmiało mieszczą się nasze dwa talerze.

4 komentarze:

  1. Nareszcie nowa notka.
    Gratuluję ciepła w domu, Twemu mężowi - rozlicznych talentów, sił i pracowitości a Tobie - męża :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. No talentny jest R. niezwykle! Mój tylko oratorsko :D U nas stan zwierząt bez zmian, jeśli nie liczyć faktu, że Maszka waży tyle co dwa koty, jak zwykle przed zimą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój natomiast - oratorsko niewydolny.

    OdpowiedzUsuń