23 października 2023

Żywołapka na myszy jest moim odkryciem bieżącego sezonu. Wreszcie nie trzeba oglądać tych makabrycznych widoków! Myszka wchodzi sobie do pułapki, zwabiona zapachem psięcych chrupek, a potem siedzi zatrzaśnięta w małym pokoiczku, zajada i czeka na uwolnienie. A wtedy wkraczam ja (Cała Na Biało???) i wynoszę ją do ogrodu. Tam ustawiam pułapkę w jakimś fajnym miejscu przy krzaczorach i delikatnie uchylam drzwiczki. Myszka nie wybiega tak od razu, jakby sprawdzała, czy to już na pewno można, ale już po chwili śmiga w zarośla. 

Myszce można się dokładnie przyjrzeć i zauważyć, że jest malutka i śliczna. Ale to oczywiście pod warunkiem, że nie chce się zasiedlić w mojej kuchni! 

Mamy już ze Starym tej jesieni po kilka uwolnionych myszek na koncie i jest to coś mega-giga-super-hiper przyjemnego!

Wypuszczamy je na przykład tutaj, na kamienie przy drewnianych schodach, gdzie cudnie rozkwitły białe gwiazdki astrów płożących. Czyż mogą nie być zachwycone?

4 komentarze:

  1. Nożem po lewej na pierwszej fotce raczej nie, ale generalnie powinny ;-) Świetna historia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmhm, to jest trzonek od siekiery (ale bez związku z tematem) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. One chyba jednak wolą na pokojach. Tzn. w kuchni :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No, wolałyby, ale ja tu rządzę.

    OdpowiedzUsuń