27 listopada 2023

A więc w środę wracam do roboty i choć doktor chciał jeszcze dawać zwolnienie, to gwałtownie zaprotestowałam. Nowej operacji też na razie nie będzie, poobserwujemy przynajmniej przez miesiąc albo i dwa, może ten glut się wchłonie. Jeśli natomiast będzie przeszkadzał, to albo pójdę na operację, albo przyjedzie Zuzia, napijemy się wina w funkcji znieczulenia i ona mi to zrobi nożem do tapet.

Już drugi tydzień robię poranną jogę i obserwuję, jak mi ciało stopniowo wraca do funkcji. Niby chore jest tylko kolano, ale całe ciało wymaga przypomnienia i przywrócenia sprawności. To już szósty rok mojej praktyki, tak niefortunnie rozpoczęty. No cóż, może ciąg dalszy będzie lepszy, w każdym razie szykuję się do powrotu do Lęborka od początku grudnia.

Dziś mieliśmy zimową przygodę motoryzacyjną - po przyjeździe do domu Stary wjechał moją corsą tylko przez bramę i tam od razu zaparkował, na pochyłości, ale na biegu i ręcznym, żeby rano (a wcześnie jutro wyjeżdża) miał bliziutko do bramy i w razie ewentualnych opadów - mniej odśnieżania. Ciepła corsa roztopiła sobie jednak trochę śniegu, na którym stała, przemieniła go w lodowisko i stoczyła się powoli w tył, nie bacząc na bieg i na ręczny. Wpierniczyła się przy tym w bramę i otworzyła ją na zewnątrz, nie bacząc, że brama nasza otwiera się przecież do środka.


Przyszła zima. Moja corsa nie ma domu i dziś kupiłam jej zimowe buty. Będę musiała kupić też plandekę, żeby jakieś białe gówno nie padało jej na głowę, kiedy śpi. 

5 komentarzy:

  1. Żadna corsa i żadna brama nie ucierpiała, jakimś cudem. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To dobrze :-) Nie było dynamicznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Najważniejsze, że buciki zimowe dla corsy już masz i to nowiuśkie ;)

    OdpowiedzUsuń