12 sierpnia 2024

Powoli staję się ekspertką od kocich kuwet. 
Wczoraj wyjechałam z domu o siódmej i cały poranek spędziłam w schronisku, ale tym razem już tylko z kotami. Nauczyłam się nowych rzeczy, m. in. jak dezynfekować klatki, jak zarządzać miseczkami na wodę/mokre/suche, a także jak poradzić sobie z dzikim i agresywnym kotem, żeby też można mu było posprzątać, chociaż sobie tego nie życzy. Również kolejność prac musiałam nieco zmodyfikować, co poskutkowało ich lepszą organizacją. Robię teraz wszystko dokładniej i porządniej, co wcale nie skraca pracy, ale przecież nie o to tu chodzi.

Było nas wczoraj czworo w tej kociej części schroniska - dwoje pracowników i dwie wolontariuszki, więc poszło sprawnie i w miłej atmosferze. Sprawnie - nie znaczy że szybko, bo pracowałam trzy i pół godziny i wyruszałam spod schroniska akurat wtedy, kiedy wszyscy inni wolontariusze podjeżdżali na parking. 

No i Candy znów była moją gwiazdą! Tylko ona w kilku podejściach pohasała po pokoiku oraz powtulała się w swoją niedzielną sprzątaczkę, mrucząc jej prosto w serce.

2 komentarze: