05 października 2024

Izotop w mojej nodze wziął się chyba do roboty, bo powiększył mi się obrzęk i wieczorem kolano było już nawet nieprzyjemnie ciepłe i wymusiło leżakowanie z robótką, które i tak było nieuchronne po dość aktywnym dniu. Ponieważ uprzejmy i przystojny pan doktor powiedział, że z punktu widzenia przeprowadzonego zabiegu nie ma żadnych ograniczeń i mam się poruszać na tyle, na ile samo kolano mi pozwala, to połaziłam wczoraj sporo i nawet byłam na długim spacerze z psami, zahaczającym o las. Jestem z tych szaleńców, którzy podniecają się wysypem grzybów, zwłaszcza, że wszystkie suszone zjedliśmy na początku roku i zapasy trzeba odnowić. Od poniedziałku wracam do pracy, więc na pewno w drodze powrotnej przez las zapałętam się tam niechcący raz czy drugi. Koszyk z nożykiem mam zawsze w bagażniku, jako jego stałe wyposażenie, ale  jeszcze tam muszę dorzucić gumiaki.

W Gospodarstwie poruszenie, bo w poniedziałek wyjadą ze szkółki moje nowe róże i trzeba było zrobić przygotowania. Wymaga to pewnych reorganizacji i uruchamia od razu łańcuch prac, wśród których istotne jest przewalenie warstw na kompostownikach i dobranie się do gotowej ziemi kompostowej. Stary przygotował mi też miejsce na rabacie blisko domu, gdzie kiedyś zakładany był ziołownik, ale teraz koncepcja się zmieniła. Rozrośnięte kępy ziół zasilą mój ukochany wielki ogród ziołowy w sąsiedztwie lawendowego poletka, a były ziołownik stanie się przedłużeniem najstarszej różanki. Pośrodku widać już jedną różę Łukasza Rojewskiego, posadzoną tam na wiosnę. Jest to odmiana Wspomnienie lata która bardzo słabo ruszyła, bo jak ją posadziłam, to już zaraz szaleńczo rosły kocimiętki i kładły się jej na łeb, pogarszając warunki bytowe. I właściwie przez cały sezon musiałam tam interweniować z różnymi ogranicznikami, żeby od niej te kocimiętki odsuwać.
Zmiany widać też na tzw. "rozbiórce", bo dorwałam w ubiegłym tygodniu jednodniowego  robotnika, który powywoził stamtąd betonowy gruz. Zrobiło się od razu ładnie i porządnie, no i teraz trzeba jeszcze wywieźć stamtąd cegły, ale robotnik wyparował po zapłacie. Ośmielona postępem robót, sama chwyciłam za szpadel i zaczęłam się wdzierać na poziom minus jeden, czyli pod byłą podłogę. Jest to przestrzeń wypełniona piachem i trzeba go stamtąd wybrać, bo w to miejsce będzie nawieziona ziemia pod przyszłą rabatę. Robota jest ciężka, ale satysfakcjonująca, bo widać zmiany. 
Ale było to jeszcze przed wycieczką ortopedyczną do Gdyni, a po niej, jak wiadomo, znów zostałam wyłączona z użytku. Czas więc ponownie chwytać za szpadel.

2 komentarze:

  1. Może daj temu kolanu szansę? :-) Rozumiem, tez by mnie cholera trzęsła, że nie mogę (im bardziej nie wolno, tym bardziej się chce, wiadomo) . Ale kąt rozbiórkowy wygląda ochędożnie - może warto było?

    OdpowiedzUsuń
  2. Daję, daję i słucham jego komunikatów, już mnie ono nauczyło pokory przez ten cały czas. Jak to mówią - wyżej dupy nie podskoczysz (a ja to nawet i niżej).
    Kąt nieaktualny, lecę więc pisać o kolejnym etapie!

    OdpowiedzUsuń