15 października 2022

No to jedziemy z tą Kretą.

Byłam w raju. Byłam w świecie, gdzie wszyscy chodzą uśmiechnięci, są mili i życzliwi, nigdzie się nie śpieszą i zarażają tym wszystkim innych. Nawdychałam się aerozolu morskiej bryzy, nawygrzewałam się na słońcu, naładowałam światłem i pięknymi widokami. 

Wieś Maleme jest położona nad samym morzem, które z naszego balkoniku na piętrze można było podziwiać na całej linii horyzontu od prawa do lewa i to był pierwszy poranny widok z okna, zanim jeszcze się człowiek na dobre obudził.

Mieliśmy tam codziennie dwie dwugodzinne sesje z Pauliną Młynarską i składały się one z długich pogaduch i krótkiej praktyki asan. Paulina mówi pięknie, zajmująco i ciekawie - nie mogłam (i nie chciałam!) oderwać uwagi ani na chwilę. To naprawdę była smakowita uczta.


Praktykowaliśmy na powietrzu, na małej przyhotelowej łączce pod palmami, ale z dnia na dzień nasilał się wiatr i już w ostatnim dniu musieliśmy się przenieść pod dach, do salki katechetycznej przy miejscowym cmentarzu. 

 

Oprócz uczestników, trzeba było poprzewozić wałki i maty, ale na kilka samochodów poszło piorunem - zresztą tylko pierwszy raz, bo potem już część z nas chodziła pieszo. 

Na tym cmentarzyku zrobiliśmy sobie pożegnalne zdjęcia rodzinne. 

Dwukrotnie byłyśmy też w Chanii, sześćdziesięciotysięcznym mieście oddalonym o pół godziny jazdy autobusem, mieście z przepiękną zabytkową dzielnicą ciasnych uliczek, uroczych kawiarenek i sklepików i malowniczych widoków. Udało nam się tam też w małej grupce odwiedzić nowe muzeum archeologiczne, gdzie dostępu strzegła leniwa strażniczka wrót.


Poznałam nowych fajnych i ciekawych ludzi i jak na razie, utrzymujemy wciąż kontakt w grupie konwersacyjnej. 

No, a tamtejsza kuchnia - wiadomka. Rozkręciłam się wreszcie trochę z owocami morza, do których miałam stosunek jak pies do jeża, natomiast rozczarowały mnie pomidory na śniadaniach w hotelu, bo były zawsze ZIMNE. Nigdy przenigdy nie włożę pomidora do lodówki, a zimny pomidor kojarzy mi się od zawsze z ostygłymi zwłokami i nie potrafię tego przezwyciężyć. 

Jadłam więc krewetki i kalmary, piłam wino i oliwę, przywiozłam też sobie zapas oliwy do domu, ale są to niestety przemysłowe puszki kupione w strefie wolnocłowej na lotnisku, bo miałam tylko bagaż podręczny i nie mogłam sobie kupić oliwy od lokalnych rolników.

Ostatni obiad jadłyśmy na plaży.

Do samolotu (w obie strony) przepuszczono mnie z szydełkiem, co zapewniło mi komfort psychiczny i nie musiałam po wylądowaniu szukać od razu pasmanterii.

Każdemu polecam Kretę / jogę na Krecie / jogę na Krecie z Pauliną Młynarską. Taki wyjazd, to doładowanie baterii dla ciała, ducha i umysłu i w moim przypadku pomoże przetrwać ten czas zimny, ciemny i ponury w kraju pełnym ludzi oburzonych, wkurzonych i niezadowolonych. Taką mam nadzieję.

W tym raju jest też jednak straszliwa ciemna strona - to los kotów. Na każdym kroku są tam widoczne bezdomne koty, całe mnóstwo kotów i co gorsza - dziesiątki, setki i pewnie tysiące małych kociąt. I niewykastrowane kocury. 

Widać, że (nawet te małe) są zaradne, zakotwiczone przy hotelach, sklepach, restauracjach - tam gdzie jest dostęp do żarcia. Turyści dokarmiają, oswajają, przytulają, a ci z parterowych pokojów nie wyrzucają ich, kiedy wchodzą w nocy przez otwarte okna i tarasowe drzwi i układają się w nogach ich łóżek. Teraz, po sezonie, kiedy hotele i pensjonaty opustoszeją i ucichną, będą musiały radzić sobie same i trzeba tylko mieć nadzieję, że dokarmione i dopieszczone będą miały większą szansę na przetrwanie.

6 komentarzy:

  1. Cieszę się, że miałyście z Yen taka fajną wyprawę.
    Ale żal kotków.

    OdpowiedzUsuń
  2. Żal strasznie. A w dodatku teraz mają tam powodzie i ja oczywiście w tym kontekście myślę o tych biedakach tym bardziej...

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczna wycieczka. Cieszę się, że doładowałaś bateryjki ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No! Trzeba ciągnąć energię ze słońca, pięknych widoków i przytulania się z bliskimi - ludźmi i zwierzętami :)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  5. Takie wakacje od codzienności do pięknych okolicznościach to bajka.

    OdpowiedzUsuń